Forum Prywatne forum WFRP Strona Główna
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Prywatne forum WFRP Strona Główna  Zaloguj  Rejestracja
Karawana.Rytual.Bitwa.Ruiny.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Prywatne forum WFRP Strona Główna -> Kurganie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anton
Mistrz Zakonny



Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stary Świat

PostWysłany: Wto 8:46, 23 Wrz 2008    Temat postu: Karawana.Rytual.Bitwa.Ruiny.

Sesja druga.
Obecni:
Anton- MG
Valcor- Chalfdan.
Mały- Ong Gong… Po prostu Gong.
Karol- Sindri.
Sulnar- Rog Rog. Ragnarok. Ragna Rog… Jakoś tak.
Patryk- Hrafn.
Agusia- Obserwatorka i żona Mistrza Gry.

Zaczęło się od przyjścia. Jak każda sesja.
Najpierw przyszedł Patryk. Została mu zrobiona postać. Wybrał wróżbitę. Kolejny „czarownik” w drużynie. Ale jak to mówią ich nigdy za wiele. W razie porażki jest, na kogo zwalać winę.
Postać Patryka, Hrafn, jako jedyna wylosowała mutację.
Długie kolce, które zadają obrażenia w walce wręcz.
Później przyszła reszta ferajny.
Na końcu Valcor.
Miło zaskoczył mnie Karol. Przyniósł całkiem fajne karty postaci i zaklęć.
Przepisywanie postaci na nowe karty, sprawy organizacyjne, techniczne i gramy.

Zaczęło się od opisy plemienia. Plemię Thorgingów składa się:

Hjortur Ciemnooki- Zaar plemienia Thorgingów. Wielki Kurganin, nie posiadający białek w oczach. Są całe ciemne, co jest trochę irytujące, ponieważ nigdy nie wiadomo gdzie akurat patrzy. Do tego jak się uśmiecha, ukazuje kły, podobne do kłów kobry lub wampira. Póki co krwi nie wysysa (co nie oznacza, że nie pije) ani nie wstrzykuje jadu. Potrafi utrzymać dwuręczny Topor w jednej ręce i nim władać w drugiej ręce trzymając tarczę. Zdarza mu się jednak uzbroić się w dwa topory. Na twarzy ma trzy rytualne blizny i jedenaście bransolet na rękach. Opancerzony w czarny, grawerowany pancerz.

Bjurn Młotoręki- Zastępca Hjortura. Jego prawa ręka zmutowała i jest ogromnych rozmiarów. Potrafi nią kruszyć kamienie, używać jej jako młota przy wykuwaniu różnych rzeczy. Jest też najlepszym kowalem w plemieniu. Walczy dwuręcznym młotem, trzymanym w zmutowanej ręce, okrytej pancernymi płytami. W drugiej ręce trzyma tarczę. Dość przyjazny (jeżeli można tak powiedzieć o Kurganach) i raczej lubiany przez wszystkich w plemieniu.

Audr Uchooka- Najpotężniejsza czarodziejka. Przynajmniej w plemieniu Thorgingów. Nie posiada oczu. Przynajmniej nie na swoim miejscu. Oczodoły ma zaszyte, a jej patrzałki zwisają z uszu w formie kolczyków.

Fridrick- Rycerz chaosu bez widocznych mutacji. Dowodzi grupą zwiadowczą, do której należy między innymi Chalfdan. Bardzo dobry łucznik i dość lubiany dowódca.

Zwiad doniósł, że kilkanaście mil drogi od orszaku plemienia, zauważono karawanę Norsmenów.
Zaar zadecydował, że Fridrick zabierze ze sobą młodych Thorginów, czyli Ragnaroka (czy jakoś tak), Gonga oraz Chalfdana i Ci we trójkę, pod okiem dowódcy złupią karawanę.
Niestety wtrąciła się Audr, sugerując, że jej dwóm młodym adeptom też przydałaby się zaprawa wojenna. Hjortur zgodził się z nią, wiec do oddziału dołączył jeszcze Hrafn oraz Sindri.

Wszyscy wyruszyli na koniach a Ragnarok i Gong się spierali ze sobą. Było dość zabawnie.

Grupa zatrzymała się przed świtem na wzgórzu, skąd miała dobry widok na karawanę. Karawana składała się z czterech wozów wyładowanych beczkami i skrzyniami, dwudziestu sześciu Norsmenów, śpiących na wozach, ziemi i pełniących wartę.
Sprawa wyglądała poważnie. I taka była.
Thorgingów biorących udział w najeździe było tylko pięciu (Fridrick był obserwatorem) a Norsmenów wielu.
Plan był taki:
Chalfdan oraz Hrafn mieli zajść obóz Norsów od tyłu, Sindri z flanki a Ragnarok i Gong mieli za zadanie przypuścić frontalny atak.
Będąc już na „tyłach” wroga Chalfdan zaczął strzelać. Felernie nie bardzo mu poszło. Norsmeni zaatakowali ich. Walka była brutalna. Chalfdan i Hrafn walczyli kijami, nożami. Była kotłowanina, do której po chwili dołączył się też Sindri, który nie zaatakował z flanki, tylko w kuckach przedzierał się pod ostrzałem przez trawy na pomoc towarzyszom.
Ragnarok i gong przypuścili atak frontalny, konno z dwuręczną bronią*.
Bardzo im nie szło. Norsmeni nie chcieli umierać. Po kilku szarżach walka przeniosła się na grunt. Ragna Rog próbował zeskoczyć na przeciwnika, ale nie bardzo mu to wyszło.
Później walka wręcz. Gladiator w uścisku walczył, próbując skręcić kark wrogowi. Długo mu to zajęło, ale w końcu mu się udało.
Gong zasuwał wszystkich swoją bronią, z większym lub mniejszym powodzeniem.
Na tyłach było znacznie gorzej. Kotłowanina straszna, przez parę rund, Hrafn, uzbrojony jedynie w kij i kolce walczył z trzema Norsmenami. Chalfdan zajęty był tarmoszeniem się z przeciwnikiem w miłosnym uścisku, w którym jeden drugiemu próbował wbić nóź pod żeberka.
Sindri próbował przebić się przez swojego przeciwnika.
Po chwili Sindrowi i Chalfdanowi udało się pokonać swoich przeciwników i Hrafn otrzymał pomoc.
Pozostałą część karawany wystrzelał Fridrick.
Walka dobiegała końca.
Tylko Sindri nie pokonał jeszcze swojego przeciwnika. Gong oraz Chalfdan chcieli mu pomoc, ale czarne strzały dowódcy powstrzymały ich przed tym.
Sindri pokonał swojego przeciwnika po ciężkiej walce, i wydłubał mu oczy.
Zapasy, broń, zbroje, konie i wozy zostały złupione.
Drużyna odniosła zwycięstwo.
Wieczorem odbyła się wielka feta.
Hjortur Ciemnooki nagrodził dwóch najlepszych wojowników złotymi obręczami wykutymi z ekwipunku Norsmenów.
Pierwszym, i najlepszym okazał się Chalfdan, który zabił czterech Norsmenów.
Drugim okazał się Ragnarok, zabijając dwóch przeciwników.

Na tym ta sesja się skończyła. Mi się bardzo podobało. Szczególnie zabawne było odgrywanie postaci przez Małego i Sulnara. Parę razy popłakałem się ze śmiechu.
Oto kilka wyrwanych zdań, które miały miejsce na tej sesji, a które spisywała żona Mistrza Gry:

„Chowam się za miecz” – Powiedzenie skradającego się Gonga.
„Weźmiemy ich głodem”- W środku walki.
„Ciuku, Ciuku z toporeczka” – Ragnarok nucący sobie pioseneczkę.
„Kuźwa, ilu tu ich jest?! W kogo tu walić?!” – Zagubiony Sindri.
„Koniku tratuj go, wio!” – Ragnarok przeprowadza szarże na wroga.
„Stara sztuczka chłopaków Khorna - schować się za kijem”
„Strzelam się z konia” – Gong, próbując zeskoczyć na Norsmena.
„Czuje członka Khorna, tak, tak, tak!” – Ragnarok.

Aaaaa, zapomniałbym. Była jeszcze opcja z kózką, ale opisanie, o co w tym chodziło, zostawiam wam.

*Walcząc dwuręczną bronią konno, trzeba przed zadaniem ataku testować test jeździectwa. Dzieje się tak, dlatego, że nie ma czym trzymać lejc. Używając dwóch broni, lub broni i tarczy, również trzeba wykonywać ten test. Nie trzeba go zdawać, gdy posiada się woltyżerkę lub umiejętność jeździectwo rozwinięta jest na +20.


Na następnej przygodzie obecni byli:
Anton-MG.
Valcor- Chalfdan.
Mały- Gong.
Agnieszka- Obserwatorka i znachorka.

Karawana plemienia Thorgingów przemierzała stepy Pustkowi Chaosu w nieznanym kierunku i w nieznanym celu.
Zwiad doniósł, iż kilkanaście mil od karawany znajduje się Monolit Chaosu, wokół którego wataha zwierzoludzi pod dowództwem czterech Rycerzy Chaosu odprawia jakiś swój plugawy rytuał.
Zwiadowca poinformował również o Szamanie i wielu bestiach. Bardzo wielu…
Hjortur postanowił ich zdławić.
Wybrał najlepszych wojowników, w których między innymi znaleźli się Gong oraz Chalfdan, Bjurn, Fridrick, Audr (ale nie jako wojownik) oraz kilku Rycerzy i Wojowników Chaosu.

Grupa zwiadowcza zaczaiła się za wzgórkiem niedaleko świętego obelisku zwierzoludzi, reszta wojowników miała zaatakować z frontu. Taktyka prosta, aczkolwiek skuteczna.
Chalfdan wycelował ze swojego nowego łuku, który został mu podarowany przez Zaara, jako nagroda za złupienie Norsmenów, w szamana zwierzoludzi. Wystrzelił. Spudłował. Znowu wystrzelił. Znowu spudłował.
Kilku zwierzoludzi wykryło podstęp.
Rozpoczęła się krwawa jatka. Fridrick rozpoczął pod łaskawym okiem Bogów Chaosu. W pierwszej turze walki rozłupał dwa czerepy. Niestety, przychylność Mrocznych Potęg się skończyła.
W następnej turze sam dostał w głowę, umierając na miejscu. Bogowie musieli uznać to za bardzo zabawne.
Chalfdan wspiął się na najwyższe miejsce i pruł z łuku we wszystko, co popadnie, ze średnim raczej rezultatem, szczególnie, że za swój priorytetowy cel wybrał szamana.
Na froncie było ciężko. Hjortur walczył zajadle, ale został otoczony przez grupę zwierzoludzi. Walczył i walczył, zabijając jednego przeciwnika za drugim.
Bjurn, Gong oraz inni wojownicy zmieszali się ze zwierzoludzi i dwoma Rycerzami Chaosu. Walka była ciężka i zajadła.
W tym samym czasie, wzgórze, na którym stał Chalfdan okrążył wrogi Rycerz, atakując pierwszego przeciwnika, jakiego zauważył. Audr wezwała na pomoc pomniejsze demony, które ją chroniły, oraz uszczuplały siłę żywą wrogów.
Szaman Zwierzoludzi w tym czasie rzucił zaklęcie i znikł, jak się później okazało, teleportował się na tyły Thorgingów.
Po kilku rundach walki, na wzgórze Chalfdana wspiął się Zwierzoczłowiek.
Był to wódz. Najtrudniejszy przeciwnik. Zranił strzelca w kolano. Chalfdan chciał zepchnąć Wodza, nie udało mu się to i spadł. Spadł na ziemię rozmiękłą już od krwi i posoki, która zamortyzowała upadek.
Na polu bitwy były już trzy demony wezwane przez Audr, która również odnosiła poważne obrażenia.
Jej demony jednak zabiły Szamana Zwierzoludzi.
Bjurn i Gong cały czas tłukli się ze zwierzoludźmi. Niestety Gongowi trochę nie wyszło i został poważnie ranny. Padł na ziemię nie przytomny i umierał. A nie było na razie nikogo do pomocy, ponieważ Ci którzy umieli leczyć (Bjurn oraz Audr) związani byli walką.
W następnej (lub w jeszcze następnej – nie pamiętam) rundzie Chalfdan został ranny. Ten też umierał i wykrwawiał się, jednak miał trochę więcej czasu niż gong.
Mniej więcej w tych samych chwilach, Hjortur Ciemnooki kończył wycinać w pień zwierzoludzi (przy małej pomocy Wojownika Chaosu), a Audr polewała magicznym kwasem Wodza Zwierzoludzi. Ten jej nie atakował, ponieważ zajęty był walką z Thorgingami.
Po rundzie lub dwóch, walka została zakończona. Gong i Chalfdan otrzymali pomoc, choć mało brakowało a Gong by nie przeżył.
Wieczorem była wielka impreza na cześć Hjortura, który poprowadził swoich ludzi do kolejnego zwycięstwa.
Nasi dzielni wojowie nie otrzymali jednak złotych bransolet, bo za mało wrogów pokonali.

I następna przygoda, tocząca się na tej samej sesji, co poprzednio, jednak dołączył do nas Karol (Sindri) a Agnieszka po kilku chwilach poszła spać.

Karawana ruszyła dalej, nieprzetartym szlakiem Pustkowi Chaosu w nieznanym celu i kierunku. Tzn. może ktoś ten kierunek i cel zna, ale nikomu się tym nie pochwalił.
Miejsce Fridricka zajął Zordon. Od razu nie przypadł do gustu drużynie, a szczególnie Chalfdanowi.
A już na pewno Chalfdan nie przypadł do gustu jemu.
W drodze plemię Thorgingów natknęło się na czaszkę wielkiego smoka.
Bjurn zaczął opowiadać:
„Ta czaszka należała kiedyś do smoka Tzara, Mardazonda. Zabiła go Lodowa Czarodziejka, Aleksis.
Wiele, wiele zim temu, broniła Kisleva przed najazdem wielkiego plemienia Tungorów, plemienia pod dowództwem Zaara Dundstofa. Plemienia wyznającego tylko Khorna. Bitwa była ciężka i zajadła. Aleksis zabiła Dundstofa, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Tungorów. Wiedząc, że Kieslev poniesie wielkie straty, a plemieniu już nie zależy na zajęciu ziem tylko na zabiciu czarodziejki, Aleksis pognała na północ. Tungorowie, a było ich kilka setek, ruszyli za nią. Pościg trwał wiele dni, aż w końcu Aleksis zdecydowała, że dalej na Pustkowie zagłębić się nie może, a zagrożenie dla jej rodzinnych stron minęło. Zatrzymała się i sama stanęła naprzeciw rozwścieczonym Kurganom. Walczyli zajadle, ale nie byli wstanie zabić jednej kobiety. Wielu z nich zginęło. Nie wiem, co się wydarzyło, ale Aleksis zrzekła się swojej magicznej mocy, na rzecz potęgi Khorna. Została Zaarem Tungorów oraz niepokonana wojowniczką. Zebrała tysiące czaszek dla swojego nowego patrona. Pewnego dnia, napotkali smoka, właśnie do niego należy ta czaszka. Mardazond. Smok Tzara. Walczyli przez siedem dni i siedem nocy. Aż w końcu usiekała bestię. Niestety w pojedynku odniosła śmiertelne rany i zmarła po siedmiu dniach. Tungorowie zaś, zaczęli walczyć o władze. Powybijali się nawzajem a Ci, co przeżyli przyłączyli się do innych plemion lub ślad po nich zaginą, jednakże legenda o Aleksis nie przepadła… Jej ciało złożono gdzieś obok smoczej czaszki. Wielu już szukało artefaktów, jednak nikt nic nie znalazł.”

Drużyna tak podekscytowana tym, że nikt niczego nie znalazł, postanowiła odnaleźć ciało Aleksis.
Na niebie pojawiły się wirujące chmury. Hjorturowi się to nie spodobało, i obrał to, jako zły znak. Rozkazał Audr i jej szamanom odgonić złe uroki. Ta, będąc z Sindri na osobności, powiedziała mu, że Hjortur jest zabobonny, a to zwykłe (jak na Pustkowia Chaosu) chmury. A że spadł z nich później deszcz żab… co tam.
Plemię zaczęło rozkopywać grunt wokół czaszki smoka. Szczególnie aktywny w tym działaniu był Gong, który dla bezpieczeństwa uziemił się łańcuchem do ziemi. I po chwili coś za ten łańcuch zaczęło go ciągnąć tak, że się przewrócił i poszurał kilka metrów. Odczepił się w miarę szybko, a łańcuch został wciągnięty pod ziemię. Kopiąc dalej plemię natknęło się na nie głęboko zakopaną taflę lodu. Było to dość zagadkowe, jednak do niczego nie doszli. Oprócz tego, że rozpuścili lód i mieli pitna wodę.
Thorgingowie ruszyli dalej.
Zwiad pod dowództwem Zordona, dostał się na szczyt niziny. Rozpoczynała się ona trzema wbitymi w ziemię palami, a na każdym z nich wbitych było po dziesięć czaszek ze złotymi obręczami zamocowanym na oczodołach.
W dolo rozciągał się obraz zrujnowanego grodu razem ze zmurszałym zamkiem. Rosły szare, stare, bez listne drzewa wyglądająco dość przerażająco.
Zordon w bardzo „miły” sposób rozkazał Chalfdanowi udać się do reszty obozu i poinformować go, że natknęli się na zamek zajęty przez Bordorów.
Gdy Hjortur się o tym dowiedział, polecił Chalfdanowi, aby ten przekazał Zordonowi rozkaz o „wywiedzeniu” się wszystkiego na temat plemienia. Tzn. o liczebności, sile itd.
Chalfdan nie zdążył przekazać rozkazu. Ku jego uciesze, cała grupa zwiadowcza znikła bez śladu. Tzn. ślad był, w postaci głów osadzony na czwarty palik.
Powrócił i poinformował o wszystkim. Zaar postanowił wysłać posłów do plemienia Bordorów.
Posłowie składali się z Bjurna Młotorękiego, Sindri oraz Gonga (który otrzymał prawdziwy gong i został muzykiem plemienia)
Naprzeciw dyplomatom wyszedł komitetem powitalny złożony z muzyka, chorążego i dowódcy Bordów. Byli to silni, rośli i zmutowani Rycerze Chaosu. Rozmowy nie przebiegały w zadowalający sposób i od razy oba plemiona zostały umówione na bitwę.
Fajnie.
Tylko, że Bordorowie, wystawiając połowę swoich wojowników, mieli ich pięć razy więcej niż całe plemię Thorgingów.
Plemię szykowało się na wojnę.
Hjortur wysłał Chalfdana razem z Sindri na zwiad.
Ci naliczyli natknęli się na straż tuż przy spadku terenu. Rozpoczęła się walka. Dwóch Wojowników Chaosu kontra przepatrywacz i guślarz.
I… Sindri swoim sztyletem zabił obu.
Będąc na zwiadzie, doliczyli się kilkuset Bordorskich namiotów, Mankitory i Mrocznej Elfki, pełniącej zadanie plemiennej szamanki. Oraz czterech Orkijskich niewolników przetrzymywanych w klatkach.
Zwiad powrócił do obozu. Chalfdan i Sindri poinformowali o tym, co widzieli Hjortura. Ten wysłał ich jeszcze raz, tym razem każąc zabrać Bjurna i Gonga. Czteroosobowy oddział zwiadowczy, przedostał się jeszcze raz na tyły wroga. Orki zostały uwolnione, a kilkunastu Bordorów zostało zarżniętych podczas snu.

Nadeszła pora na bitwę. Thorgingowie na pole dotarli, jako drudzy.
Bordorów było od grama i jeszcze troszkę. Mieli Mantikorę, gigantycznego pająka, czarodziejkę, ciężką kawalerię i setki wojowników.
Obydwie strony wystawiły swoje poczty. Zaar Bordorów powiedział, że jeśli Hjortur przed nim klęknie, plemię zostanie oszczędzone i dołączone do Bordorów.
Hjorturowi się to nie spodobało, ale wygłosił mowę, że każdy Thorging, który chce, może odejść i przyłączyć się bezkarnie do Bordorów.
Nikt nie odszedł.
Nie wiadomo czy dlatego że tak kochają swojego, Zaara, czy dlatego że i Gong wpieprzył swoje trzy słowa o tym, że kto odejdzie, będzie potępiony, spalony, zgwałcony, zabity (ale chyba mówił to w innej kolejności) i w ogóle że będzie z nim bardzo, bardzo bleee.

Rozpoczęła się krwawa bitwa. Krew lała się już nie strumieniami, ale całymi rwącymi rzekami. Magiczne wiatry szalały, tworząc prawdziwy sztorm. Sindri wspomagał swoją panią (Audr) własną mocą. Thorgingowie przegrywali, zostali cofnięci i spychani z pola bitwy. Audr otrzymała przekleństwo, mutację w postaci trzeciego ucha na tyle głowy.
Bordorowie odnosili zwycięstwo nad plemieniem, gdy prawie w ostatniej chwili na tyły Bordorów najechały Orki.
Rzeź była straszna, jednak Bordorowie zostali pokonani. Ci, co przeżyli zostali otoczeni i dostali szanse przeżycia. Każdy ten, kto klęknie zostanie przyłączony do plemienia Hjortura. Zgodziło się pięciu. Reszta została zgładzona (Gong chyba miał w tym swój największy udział)
Jak się okazało, jeden z uratowanych Orków był wodzem plemienia zielonoskórych.

Thorgingowie oraz zieloni zajęli gród. Byli kwita.

Sesja kolejna. Obecni:
Anton- MG
Karol- Sindri
Mały- Gong
Patryk- Hrafn
Karol (następny) – Jako wolny słuchacz. Brat Agnieszki. Może z nami kiedyś zagra.
Tofik – Jako Tofik, mały włochaty bąbel. Chowaniec Sindri.
Agnieszka – Jako wolny słuchacz który nie słuchał a chował Chowańca Sindri.

Sesja rozpoczęła się od opowiedzenia ostatniej sesji. Sagę snuł Gong. Opłaciło mu się to. Opowiedział bardzo dokładnie, ze szczegółami, odpowiadając na trudne pytania. Dostał za to 120 PD.

Gród został zajęty na spółkę z Zielonoskórymi. Hjorturowi się to nie podobało. Chciał go tylko dla swojego plemienia. Orkom nic nie był winny. Orki spłaciły swój dług.
Audr zajęła ruiny wierzy, należące poprzednio do Mrocznej Elfki, Mariny.
Odnalazła tam skrzynie z magicznym ekwipunkiem, ale nic nikomu o tym nie powiedziała.
Hjortur rozmawiał z Hrafnem i Sindri na temat ich statusu w plemieniu. Dał im zezwolenie, na magiczną walkę z Audr. Widać nie podoba mu się to, co ona robi.
W plemieniu dochodzi do niesnasek.
Obydwóch szamanów wysłał na zwiad, na Orczą stronę grodu.
Ci wyruszyli.
Jednak ta część opowieści, mam nadzieje, zostanie opowiedziana zaraz przez, Hrafna, który pragnie wysnuć swoją sagę na temat ich przygód w trakcie zwiadu…

Hjortur zaczął się denerwować, dlaczego tak długo ich nie ma. Postanowił, że jeżeli z patrolu, który powinien zająć godzinę, no, im może dwie, nie wracają całą noc. Zwołał zebranie i ogłosił, że jeśli do rana się nie zjawią, całe plemię idzie do Orków i poprosi, tylko raz poprosi o oddanie im szamanów. Jeżeli Orki ich nie zwrócą, no cóż… poprosi tylko raz.
Nad ranem plemię wyruszyło. Tuż przed Orczą strefą z nieba spadł Hrafn oraz Sindri.
Ale skoro plemię już wyruszyło…
Walka była prosta. Miała prostą taktykę, zwaną potocznie, jako „HUuuuuuRaaaaaaa”
Gong trafił na Orki. Pierwszy do niego strzelał, nie zadając poważnych ran. W sumie zabił trzy Orki, z czego jednego czarnego i kilka Snotlingów, które doczepiły się jego nogi przewracając go. Zabił wszystkie uderzeniem swojej siekierki, jednak poważnie zranił sam siebie w nogę.
Hrafn ogłuszył jednego Orka swoim czarem, a potem Orczym siekaczem odrąbał mu głowę.
Natknął się na dwa Gobliny. Pierwszy z nich cisnął w niego siecią, unieruchamiając go, drugi dźgał go włócznią. Ten pierwszy, skoczył na przewróconego wróżbitę z nożykiem. Zaczęła się kotłowanina w parterze. Hrafn poranił swoimi długimi kolcami jednego gobbosa, a turlając się nadział go dodatkowo na włócznie drugiego małego skurczybyka.
Sindri miał gorzej. Natrafił na Orka z dwuręcznym toporem. Otrzymał poważne obrażenia. Już miał spaść decydujący cios w głowę, gdy w ostatniej chwili Bjurn uratował mu życie, łapiąc wielki topór w swoją zmutowaną rękę, wyginając go i rozłupując zielonemu czaszkę. Sindri pobiegł na pomoc swojemu kamratowi po fachu. Ze sztyletem próbował zadźgać zielonego z włócznią, pech chciał, że się potkną i trafił stojącego już Hrafna. Zadał mu poważne obrażenia, a Hrafn w odruchu samoobrony nastroszył swojego kolce, na które nadział się Sindri.
Zielony w końcu padł. Walka się skończyła, resztę plemienia zielonoskórych zabiło plemię Thorgingów.

Kolejne zwycięstwo.

Sesje mi się podobały. Fajnie się wczuwacie, myślicie (a myślałem, że to będzie tylko młóćka) kombinujecie. Mam nadzieje, że i wam podoba się kampania chaosu. To dopiero początek kampanii, ciekami mnie jak będzie dalej, gdy się już rozwiniecie. Nie oczekujcie na razie, że będziecie dokonywali wspaniałych czynów i zostaniecie Zaarami. Nie skończyliście nawet pierwszej profesji, ale za jakiś czas, kto wie, kto wie.
Jedyne co mi się nie podobało, to małe oszustwa i kłótnie Małego pod koniec ostatniej sesji. Nie uciąłem mu punktów za to, ale daje mu pierwsze ostrzeżenie.

Czekamy teraz na sagę Hrafna. Oby była niedługo w komentarzach do tego postu oraz na historię z kózką.

I kolejna sesja opisana w tym samym poście. Tak to jest, gdy ma się ograniczony dostęp do Internetu.
Obecni:
Anton-MG.
Kubuś-Chalfdan.
Patryk-Hrafn.
Karol-Sindri.

Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że MG nie zarażał chorobą, a to, że Mały był chory i nie przyszedł to nie moja wina. To że Kubuś był chory, ale przyszedł, to też nie moja wina Wink

Audr, plemienna Szamanka, zaprosiła do siebie Sindri oraz Hrafna. Chciała wiedzieć, o czym rozmawiali z Hjorturem tuż przed wyjściem na zwiad, oraz gdzie byli (My tego dowiemy się z opowiadania Hrafna – mam nadzieje)
Nie chcieli jej powiedzieć, więc magicznymi węzami zaczęła dusić Hrafna. Ten nic nie mógł powiedzieć, wiec pytała tylko Sindriego. Hafnowi udało się „wycharczeć” aby nic jej nie mówił. Już prawie zginą, gdy usłyszeli głos Hjortura, wzywającego dwóch młodych kuglarzy. Audr się z nim pokłóciła, twierdząc, że oni należą do niej. Hjortur odparł jej, że ona należy do niego, więc wszystko co jest jej, jest jego.
Wyszli. Hjortur nakazał im, oraz Chalfdanowi zbadać ruiny w poszukiwaniu zejścia do podziemi, lochów itd.
Drużyna, wykonując zwiad, natrafiła na świątynie poświęconą Nieglinowi. Świątynia ta wcześniej należała do Loescha a jeszcze wcześniej znów do Nieglina. No i teraz też do pana zarazy.
Będąc w pobliżu zrujnowanej, starej kuźni, natknęli się na Trolla Chaosu. Walka była ciężka. Prawie nikt nie wyszedł z niej bez szwanku. Na dodatek Troll się regenerował. W końcu, po kilku minutach walki, Chalfdan zarzucił sieć na Trolla, następnie razem z Hrafnem otoczyli mu nogi liną i przewrócili sześciometrowego stwora. Chalfdan, rozwścieczony, zadał kilkanaście obrażeń nożem w głowę. Troll wyzioną ducha. Sindri, jak zwykle wyciął oczy. Próbował od razu zespolić je ze swoim kosturem, niestety jedno oko, pod wpływem transmugennej mocy chaosu zgniło.
Ciężko ranna drużyna powróciła do obozu nieopodal. Opowiedzieli Zaarowi co się stało. Ten im uwierzył, dopiero, gdy zobaczył zwłoki Trolla.
Jako, że był ranek, rozkazał im odpoczywać, a sam z grupą wojowników, pojechał na polowanie, z którego miał wrócić pod wieczór.
Teraz już Zaara nie było, więc Audr z powrotem „zaprosiła” do siebie Sindri oraz Hrafna.
Powiedziała im, że muszą zabić niewolnice, Liebowitz, zanim wróci Hjortur. Jeśli tego nie zrobią, nie dożyją świtu.
Problem w tym, że ta niewolnica, to mała, dość ładna blondyneczka, którą Hjortur upatrzył sobie, jako „popychadełko”
Wzięli ją, i nie wiedzieli, co z nią zrobić. Zabrali ją na bagna, tam chcieli jakoś ją oszczędzić, szukając miejsca, w którym byli ostatnio (opowiadanie Hrafna) Ale nie znaleźli.
Wrócili z nią wieczorem. Hjortur też wrócił ze swoją drużyną. Upolowali dzika i pomiot chaosu. Pomiot Chaosu został zabity przez Mordora.
Sindri i Hrafn porozmawiali z Hjorturem. Powiedzieli mu, że Audr poleciła im zabić jego niewolnice. Ten ich, opiepszyszł, że oni myślą, że zależy mu na niewolnikach i że zawracają mu tym głowę, oraz że nie potrafią zabić niewolnicy. Wiec Sindri zabił niewolnicę.
Wieczorem wielka imprezka. Mordor otrzymał bransoletę i zbroję. Dodatkowo, Hjortur nagrodził też Chalfdana, Sindri oraz Hrafna za zabicie Trolla Chaosu. Chalfdan otrzymał długi łuk, Sindri zbroję chaosu a Hrafn odprawił rytualny mord, otrzymując Nagrodę Chaosu.
No i kobiety. Sindrowi nie „pykło” i musiał noc spędzić z Audr.
Chalfdan jak zwykle śmigał wiele kobiet. Ma powodzenie ;P
Następnego dnia, Hjortur polecił całej trójce szukać zejścia do lochów, podziemi itd.
Znaleźli kilka wejść, ale zasypanych. Niewolnicy poszli w ruch, a Chalfdan z batem ich poganiał. Gdy Zaar to zobaczył, wkurzył się, że potencjał Chalfdana tak się marnuje i wysłał jego, dwóch szamanów oraz jeszcze sześciu ludzi na zwiad.

Na zwiadzie napotkali się na grupę piętnastu wojowników. Wstępnie chcieli pogadać, ale Chalfdan, tymczasowy dowódca zwiadu rozkazał atak.
Przeciwnicy nie byli tak wielcy i silni jak Thorbringerowie, ale byli za to szybsi i celniejsi. Mieli dwóch łuczników, których strzały zapominały o fazie loty, i po opuszczeniu łuku, od razu pojawiały się tuż przed celem trafiając go. Inny miał dwa topory, jeszcze inny dwuręczny młot bojowy a ich dowódca, ciemno niebieską zbroję, złota maskę oraz połyskująco na niebiesko miecz. Walka trwała na koniach kilka rund, Sindri oraz Hrafn, zapobiegawczo nie brali w niej udziału. Chalfdan został dwa razy ciężko ranny, dwóch wojowników też. Reszta nie przeżyła. Przeciwnicy zostali tylko zranieni. Przedstawili się jako Aestlingowie. Otoczyli drużynę. Sindri rozmawiał z ich dowódcą. Wyszło na to, że Aestlingowie szukają ruin zamku. Sindri powiedział mu, że w ruinach siedzą Thorbringerowie, i że jest ich około siedmiu tysięcy. Przeciwnicy odjechali, nie dobijając zwiadowców.

Wrócili, zdali raport Hjorturowi. Okazało się, że ten w złotej masce, to brat Hjortura. Jest Zaarem Aestlingów. Nazywa się Wronders. Mają do niego iść, i go zaprosić.
I poszli. Chalfdan, oraz dwaj wojownicy z poprzedniego zwiadu zostali zdala od obozu, robiąc zakłady, kto zginie. Kto, z dwóch szamanów, bowiem tylko oni poszli do Aestlingów.
Tam spotkali się z Wrondersem. Okazało się, że to ten, w złotej masce, z błękitnawym ekwipunkiem. Aestlingowie w chwili obecnej, nie posiadają maga. Dlatego szamanom zaproponowano zmianę plemienia…
I na tym sesja się zakończyła…

Następna sesja. Za dużo gramy, a za mało opisów na forum. Tak jest, jak się nie ma Internetu.
Obecni:
Anton- MG
Karol- Sindri
Kubuś- Chalfdan
Karol- Kron. Drugi Karol S. Brat Agnieszki.

Kron – Wojownik na profesji najemnika. Wylosował mutację przy tworzeniu postaci. Ma ogon zakończony kościaną kulą, którą może atakować. Dodaje to jeden atak, ale tylko do atakowania w tył. Nie można go też bezkarnie uderzyć w plecy. Posiada też moc porażania dotykiem.
I fajnie.


Sindri zaprosił Aestlingów do grodu i odjechali. W plemieniu zameldowali się Hjorturowi i tyle.
Na następny dzień przyjechali. Wielka impreza i popijawa. Wszyscy dobrze się bawili, Hjortur rozmawiał z Wrondersem, swoim dawno niewidzianym bratem.
Bjurn nakazał bohaterom naszej sagi, aby mieli się na baczności, oraz zorientowali się, jak i kto „steruje” olbrzymem. Zaczęli podejrzewać, że w nocy będzie walka. Bjurn umocnij ich w tych przekonaniach, ale kazał im na razie zachować tajemnicę.
Gigant zakuty był w łańcuchy, wokół niego było dziesięciu Aestlingów. Bohaterowie, wykorzystując swój intelekt, weszli w rozmowę i dowiedzieli się, że łańcuchy z giganta spadają same, gdy przekręci się specjalne pokrętko w specjalnej skrzynce, a Gigant uspokaja się, lub usypia, gdy zagra mu się specjalną melodyjkę na flecie.
Ot, taki wrażliwy gigant.
Potem siedzieli sobie na jakiś poprzewracanych drzewkach i murkach i rozmawiali. Dostrzegli jakiś ruch (a było już ciemno), po czym ten „ruch”, gdy zorientował się, ze został dostrzeżony zaczął uciekać, a gracze zaczęli go gonić. Albo na odwrót. Zaczęli go gonić, więc on zaczął uciekać.
Załapali. Stoczyli krótką walkę, którą wygrali (jak zwykle). Okazało się, że jest to kobieta o ciemno fioletowych włosach, skąpej, skórzanej zbroi (ala Xena) i dwóch krótkich mieczach. W rozmowie (a raczej przesłuchaniu) wyszło, że nazywa się Verena i robiła tam kupę (co Chalfdan sprawdził) nic nie słyszała itd. Po kilku ciosach, przywiązaniu do drzewa i obcięciu włosów, zdradziła że usłyszała ich spiskowanie przeciwko Aestlingom. BG dowiedzieli się też, że była niewolnicą, i dopiero stosunkowo niedawno uzyskała wolność. Powiedziała też, że zna i umie grać melodię, która uspokaja giganta. Chyba dlatego jej nie zabili. Zamiast tego związali i umorusali, żeby wyglądała na niewolnicę.
Gdy wrócili do obozu (odbiegli kawałek goniąc Verene) okazało się, że walka już się rozpoczęła. Kilku Thorbringerów oraz Aestlingów leżało martwych. Kilku Aestlingów siedziało też przywiązanych do wszystkiego, do czego można ich było przywiązać.
Chalfdan, Sindri oraz Kron starli się z trzema wojownikami przeciwnego plemienia. Walka była zaciekła, choć krótka i po chwili cała trójka leżała ranna na ziemi. W sensie Thorbringerowie, a nie Aestlingowie. Chalfdan dodatkowo stracił lewą stopę. Miał niefart.
Hjortur stoczył ciężką walkę z Wrondersem. Wygrał. Ściął bratu głowę, która potoczyła się po ziemi.
Walka została wygrana. Część Aestlingów została ścięta, część przyłączyła się do plemienia Thorbringerów. Verena została plemienną opiekunką Giganta.
Wielka impreza. Hjortur zaprosił podczas przemówienia Chalfdana, i ten musiał przyznać się, że posiada mutację telekinezy.
W między czasie były jeszcze kłótnie z dwoma bliźniakami od Aestlingów, których strzały nic sobie robiły z fazy loty. Hjortur mianował Chalfdana na tymczasowego dowódcę zwiadu, co im się bardzo nie spodobało.
Drużyna pozamawiała sobie u Bjurna zbroje dla siebie oraz swoich koni. Sindri, który bardzo pragną mieć mutację poprosił Audr o sproszkowany spaczeń. Ta mu go dała. Była bardzo miła i pragnęła „zaprzyjaźnić” się z młodym szamanem.
Następnie Duszołapka zaprosiła do siebie Chalfdana. Odprawiła rytuał i zabrała przepatrywaczowi jego mutację.
Sindri zażył spaczeń. Nic to nie dało, więc musiał zażyć drugą dawkę. Ta już poskutkowała i jego twarz, a raczej części jego twarzy pozamieniały się miejscami tak, że wyglądał jak ziemniaczany ludzik z Toy Story, którego źle poskładali.
Hjortur cały czas nakazywał niewolnikom kopać. Szukał zejść do podziemi. Rozkazał Chalfdanowi, Sindri, Kronowi oraz jeszcze dwóm byłym Aestlingom, strzelcom ze specjalnymi łukami, aby wyruszyli w gród i szukali zejść do podziemi.
Bardzo mu na tym zależało. Kron podsłuchał, jak Hjortur, podenerwowany rozmawiał z Bjurnem i krzyczał coś w stylu „On musi gdzieś tu być”
W czasie poszukiwań przez drużynę doszło do walki. Bohaterowie kontra dwóch strzelców. Walka jak zwykle była zajadła. Bohaterowie w końcu przegrali, choć byli bliscy zwycięstwa. Zostały już tylko sekundy do ostatniego tchnienia prawie całej drużyny, ale Audr ich odratowała. Magiczne łuki oczywiście zabrała. Bohaterowie, szczególnie Chalfdan, bardzo się na to wnerwił.
(Istnieje możliwość, że Chalfdan w tej walce stracił nogę i po tym zdarzeniu Audr zabrała mu mutacje. Mistrz Gry nie pamięta tej kolejności)
BG. zostali uleczeni. Bjurn załatwił podkowy z „korkami” dla konia Krona oraz zbroję dla Chalfdana.

Zejście do podziemi zostało odkryte. Okazało się, że w świątyni Nieglina, pod ołtarzem było zejście na dół. Zszedł Hjortur, Bjurn, Chalfdan, Sindri oraz Kron.
W podziemiach był grobowiec dawnego, wielkiego wojownika Loescha. Na ścianach ryty przedstawiające wszystkie pozycje Kamasutry z naszego i ich świata. Przedstawiały nie tylko ludzi.
Grobowiec miał ciężkie wieko z wizerunkiem wojownika. Wspólnymi siłami udało się je zepchnąć.
Ulotnił się czarny obłok bardzo gęstego dymu, który zawisł pod sufitem i wirował.
Sindri próbował na nim magicznych sztuczek i udało mu się… przynajmniej częściowo.
Czarny obłok wsiąknął w szamana, a ten zaatakował drużynę. Dostał modyfikator +30 do cechy głównych oraz żywotności oraz 3 ataki. Jego kostur pękł, zamieniając się w fioletowy miecz płonący różowym ogniem.
Walka była ciężka, Sindri, a raczej demon uwziął się najbardziej na Hjorturze, który odniósł bardzo ciężkie obrażenia. Demon w ciele szamana już prawie ginął (a raczej ginęło ciało Sindri) gdy w prawie ostatniej chwili guślarz wygonił go ze swojego ciała. Ten znów w czarnej, bezkształtnej postaci wirował pod sufitem. Chalfdan dotknął czarnego obłoka, a ten znów wsiąkną w zwiadowcę.
Jednak nic się nie stało. Chalfdan był, jaki był. Nikogo nie atakował.
Cóż więc począć?
Hjorturowi bardzo zależało na ekwipunku martwego wojownika.
Drużyna poszła do Audr.
Ta zdecydowała, że trzeba demona złapać, wyganiając go z ciała Chalfdana. Wysypała magicznymi proszkami specjalny znak na ziemi, przyszykowała srebrną urnę na demona i już miała zacząć odprawiać rytuał, gdy rozpoczęła się walka. Demon w ciele Chalfdana bardzo nie chciał trafić do urny.
W wyniku starcia, Audr dostała korbaczem Chalfdana, z taką siłą w głowę, że ta się rozpadła, a ciało Duszołapki zległo na podłodze. Chalfdan został obezwładniony i przywiązany do krzesła lub do czegoś innego.
Problem został nierozwiązany. Łatwo było by zabić zwiadowcę, ale co dalej z demonem?
Sindri postanowił użyć urny. Otworzył ją i obłok z ciała Chalfdana uleciał do urny, która została szybko zamknięta.
I wszystko fajnie z dwoma małymi wyjątkami.
1-Audr, której nikt nie lubił i każdy życzył jej śmierci cały czas była gdzieś w pobliżu.
2-Hjortur bardzo chciał mieć ekwipunek demona.

Po długich dyskusjach, rozpatrywaniu wszystkich za i przeciw, postanowiono, że urnę otworzy niewolnik w grobowcu pod świątynią Nieglina.
Hjortur zszedł z niewolnikiem do podziemi, reszta miała czekać na zewnątrz.
Chalfdan rzucał Bjurnowi w oczy, dla zabawy, środek nasenny. Bjurn długo opierał się usypianiu, aż w końcu zasnął. Gdy tak się stało, Chalfdan zaatakował Sindri i Krona, ale przede wszystkim Sindri. Ci uciekli do podziemi. Tzn. Sindri uciekł a Chalfdan zaczął go gonić, przewrócił na schodach, dosiadł go i zaczął skręcać mu kark. Kron w tym czasie atakował plecy Chalfdana.
Mniej więcej w tym samym czasie, niewolnik otworzył urnę i obłok w niego wsiąknął. Okazało się, że obłokiem był Chalfdan, który został wypędzony przez demona ze swojego pierwotnego ciała. Hjortur uwierzył mu, zadając proste pytanie „Czy go lubi?” Chalfdan-niewolnik odpowiedział, że nie, ale jest mu lojalny. Dlatego Hjortur uwierzył.
Walka trwała długo. Hjortur, aby ratować Sindri, rzucił w Chalfdana swoimi toporami. Chalfdan się rozproszył i zaczęła się walka między nim a Zaarem Thorbringerów. Była ciężka, a do tego Hjortur w pierwszych rundach nie miał broni. Kron skutecznie „zmiękczał” Chalfdana, Sindri przez chwile atakował swoim sztyletem a Chalfdan- niewolnik próbował uspać proszkiem usypiającym, który zabrał Chalfdanowi –demonowi, Chalfdana – demona.
Uch, skomplikowane to.
Walka dobiegała końca. Hjortur ledwo stał na nogach, Kron i obydwa Chalfdany też. W końcu Chalfdan – demon usnął. Nie został zabity. Hjortur zrezygnował już z magicznego oręża starego wojownika i ciało Chalfdana zostało zamknięte w krypcie.
Chalfdan pozostał przy swoim ciele. I lepiej, ponieważ te ciało miało stopę (poprzednie też miało, ale metalową, wykutą przez Bjurna)
Wieczorem wielka impreza (jak zwykle)
Hjortur ogłosił, że od dziś Chalfdan wygląda tak a nie inaczej. Każdy, tzn. Bjurn, Kron, Sindri oraz Chalfdan otrzymali po złotej bransolecie na rękę (Chalfdan – demon został rozebrany do naga i jego ekwipunek przeszedł do właściwego Chalfdana)
Chciałbym jeszcze tylko dodać, że gdzieś w całej tej przygodzie, jeszcze za życia Audr, Sindri poprosił czarodziejkę, aby odebrała mu mutację, tak jak zrobiła to z Chalfdanem. Ta się zgodziła i Sindri nie wygląda już jak pan ziemniak.


Jeszcze sprawa o Karolu, bracie Agnieszki.
Na razie miał swoją pierwszą sesje. Średnio mu wychodzi odgrywanie postaci, ale nikomu z was (prawie) na początku nie wychodziło i czuliście się głupio, bo nikogo nie znaliście i baliście się tknąć kości. Pomagajcie mu na razie i dajcie się wykazać, może coś z niego będzie.
Co do jego grania, to musze przyznać, że miał masę pomysłów. Nie wszystkie były dobre, ale jeszcze dokładnie nie zna świata i nie wie, co wolno, a co nie, ale widać, że się stara. Musi się tylko bardziej udzielać, co jest trudne przy was, starych wygach;)

Każdy gracz, będący na pierwszej profesji (przynajmniej w tej kampanii) nie umrze, (ale może porządnie oberwać). Będąc na każdej następnej profesji łaska MG się kończy, więc będziecie musieli przestać tak walczyć, bardziej myśleć i nie szarżować, lub będziecie zmieniać często postaci.
I to na razie koniec.

Całkiem nieźle wychodzi nam ta kampania Chaosu…


I jeszcze trzy sprawy organizacyjne:
1-Kupcie jakaś herbatę na sesję.
2-Jak idziecie się odlać, gdy jest już ciemno, na dwór, to przed wejściem sprawdzajcie buty, czy nie weszliście w gówno. Bo ostatnio któryś mi przyniósł niespodziankę.
3-Sesje organizujcie sobie sami, zbierajcie się itd. , tylko informujcie mnie, że jest sesja. Chwilowo nie mam dostępu do Internetu, a dzwoniąc po was wszystkich trochę mnie to kosztuje. Ja mogę praktycznie codziennie od 16 a w niedziele od rana do 19.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
patryk
Nowicjusz



Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:14, 23 Wrz 2008    Temat postu: Zwiad Hrafna i Sindri

"Jednak ta część opowieści, mam nadzieje, zostanie opowiedziana zaraz przez, Hrafna, który pragnie wysnuć swoją sagę na temat ich przygód w trakcie zwiadu… "

Wraz z Sindri dostaliśmy rozkaz aby określić siłę bojową naszych zielonych "przyjaciół" zza miedzy. Wybraliśmy się pod obóz orków pod pretekstem szukania ziół. Obeszliśmy i oszacowaliśmy siłę obozu. Zielonoskórych było ok 30sztuk. Dla niepoznaki oddaliliśmy się jeszcze kawałek od obozu.Wraz z Sindri zauważyliśmy fioletową łunę rozciągającą się nad bagnami.Poszliśmy to sprawdzić. Jednak nasza orientacja w terenie zawiodła. Za bardzo nie wiedzieliśmy skąd przyszliśmy i dokąd mamy iść.Po drugiej stronie bagien rozciągał się gęsty las. Postanowiliśmy że będziemy iść jego krańcem i że wkońcu dotrzemy do jakiegoś punktu orientacyjnego.Zauważyliśmy górę, zdziwiło nas to ponieważ wcześniej w okolicach ruin zamku nie było żadnych gór.Zaczęło się ściemniać postanowiliśmy że rozbijemy obóz i ustawimy dwa drogowskazy skąd przyszliśmy i gdzie zamierzamy iść następnego dnia.Nagle w gęstwinie lasu Sindri zauważył "coś niebieskiego".Zastanawialiśmy się co to może być do momentu gdy obok nas pojawiła się strzała wbita w drzewo. Strzała miała na sobie wykute jakieś runy. Po chwili konsternacji zostałem ogłuszony. Obudziłem się przywiązany do jakiegoś słupa. Byliśmy w wiosce Lizardmanów.Z początku nie wiedzieliśmy jakie mają zamiary wobec nas. Po pewnym czasie przyszedł do nas jak to się później okazało Wódz Plemienia Jaszczuroludzi.Udało nam się z nim porozumieć za pomocą języka rysunkowego. Zaprowadził nas do swojego zamku gdzie nas nakarmił i przenocował.Późnym wieczorem do naszego pokoju została dostarczona skrzynia w której znajdowały sie jakieś magiczne przedmioty. Otworzyliśmy skrzynie i zabraliśmy z niej ekwipunek-4 Pierścienie,Sztylet oraz Kostur-Berło(jak to później nazwaliśmy "Kulki Analne").Następnego dnia pokazał nam krajobraz Dzungli i Błekitnego morza domyśliliśmy się że to podległe jemu ziemie. Dowiedzieliśmy się również że jakiś magiczny portal przeteleportował nas daleko od Pustkowi Chaosu. Warunkiem jaki postawił nam Wódz było nauczenie go naszego języka.Staraliśmy przekonać wodza że jeżeli pomoże nam wrócić nam do naszego domu to podarujemy mu księgę dzięki której zdobędzie ogromną moc oraz to że wyślemy mu tłumacza który nauczy go języka kurganów.Po krótkim namyśle Jaszczuroczłek otworzył portal który przeniósł nas na Pustkowia Chaosu. Spadliśmy z nieba tuż pod nogi oddziału naszego plemienia. Po chwili rozmowy z Zaarem i wyjaśnieniu czemu spadliśmy z nieba ktoś rzucił propozycje aby wykurzyć Orków z NASZEGO zamku.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez patryk dnia Wto 16:17, 23 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Prywatne forum WFRP Strona Główna -> Kurganie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
BBTech Template by © 2003-04 MDesign
Regulamin