Anton
Mistrz Zakonny
Dołączył: 05 Paź 2006 Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stary Świat
|
Wysłany: Sob 21:40, 16 Gru 2006 Temat postu: Kapitan Samuel Vimes |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Witajcie. Chcecie usłyszeć cos ode mnie?
Od razu powiem ze to nic specjalnego. Moje Zycie to jeden wielki pech. Tak tak, młodzieńcze, polej mi do kieliszka.
A wiec jestem Kapitanem Straży Miejskiej. Przeklęta i parszywa robota.
Miałeś polać nie?
Jak to już polałeś?
Nie ma. Polej jeszcze raz.
No wiec, mam cos koło 40-45 lub 46 lat. Nie licze a i dawno nikt nie składał mi życzeń urodzinowych.
Zaczynałem jak każdy w straży. Jako chłopak patrolujący ulice. W Aldorfie. Na ulicy tysiąca tawern. Tak, tam gdzie sa tawerny i burdele. Miałem wtedy coś koło 17 lat. Oszukałem komisje. Chciałem służyć w Straży. To był największy błąd mojego życia.
Stałem sobie wraz z moim przełożonym…nie pamiętam już kto nim był.
No wiec stałem sobie na ulicy niedaleko jakiegoś burdelu. Nie pamiętam co to był za burdel ale pamiętam taka fajna kobietę o krągłych kształtach która pierdo…której używali przy oknie. No to żeśmy sobie stanęli niedaleko i podpatrywali.
Polej jeszcze.
I się tak gapimy, a parter to był. Jakiś szczeniak zasłonił nam widok. Grzecznie mu mówię żeby wypierda…odszedł sobie bo stanie na ulicy jest niebezpiecznie. A on jak głuchy, nic. Podchodzę do niego i łapie gówniarza za ucho. Ciągnę go a tu trach! Dwa bełty uderzyły w bruk tam gdzie przed chwilą stał chłopak. Uratowałem go. Zwisało mi to, byle tylko odsłonił kurewke.
Okazało się ze ten chłopak to nikt inny jak jakis siostrzeniec ważnego szlachcica. No super myślę. Uratowałem go.
Dostałem odznaczenie, nagrodę pieniężną i awans.
Miałem swoje 5 minut. Byłem sprawny i przystojny. Powiedział bym nawet ze nadgorliwy. Ale jak każdy lubiłem wypić, co prawda nie tak jak teraz, polejcie mi znowu, ale lubiłem.
Minął jakiś czas nudnej służby na ulicy, komendant straży w Aldorfie wyznaczył nasz oddział do konwojowania jakiś skrzynek do Nuln. Co w nich było, nie wiem do tej pory. Albo już po prostu nie pamiętam.
Jedziemy sobie na wozach spokojnie, kolebie nimi na nierównej drodze a ja i jeszcze kilku pijemy sobie flaszeczkę. I tak pijemy i kolebie. Zebrało mi się na rzygi.
A towar podobno cenny w tych skrzynkach wiec kazali mi odejść w krzaki. No to ja sruu, miedzy drzewa i rzygam i sikam, bo tez mi się za chciało.
No i co?
Okazało się ze zarzygałem i naszczałem na rabusia.
Rozegrała się mała walka.
I co?
Samuel Vimes udaremnił atak na bardzo ważny konwój.
W Nuln dostałem odznaczenie i cos tam jeszcze. Zakwaterowaliśmy się u hrabianki Emanuel.
Fajna dupa z niej była i jest do tej pory. Znacie ja na pewno. Właściwie nic się nie zmieniła. A może to już jej córka?
W każdym razie ta hrabianka miała o 30 lat starszego męża. Wiecie jak to jest. Nie zadowalał jej. Pech chciał ze na swojego kochanka wybrała mnie. A ja gołowąs poszedłem z nia w tany i żem ja rucha…kochał się z nią.
Nasz romansik trwał przez parte dni. Po tym czasie oddelegowali nas powrotem do Aldorf, ale mieliśmy eskortować jakieś dwie panienki z wyższych sfer.
Tak tak, polej.
Wiecie jak to jest. Miały zobaczyć kawałek świata.
No to wieziemy te dwie mały, ze tak powiem siksy. A pyskate i niedobre jak cholera. Zastanawialiśmy się z chłopakami kto je spłodził. Pewnie sam diabeł.
Ale nam nic do tego.
No to zawieźliśmy je spokojnie do Aldorfu.
Pijemy dalej?
Opowiadałem wam jak pokonałem smoka?
To było w Middenheim. Wysłali mnie tam, abym jako doświadczony strażnik pilnował porządku.
Szybko polubiłem się z moim małym oddzialikiem.
Na początku nie wiedzieli kto ja i jaki, ale po paru dniach od razu pokazali mi gdzie można się zamelinować w czasie służby.
Łaziliśmy tam prawie codziennie. Jakoś zdechły szczur? Tonący Szczur?
Jakoś tak to było. Fajni ludzie tam byli.
Dostaliśmy rozkaz patrolowania kanałów. Cholera, myśle, za co???
Idziemy z chłopakami w kanały. Śmierdzi jak szczury…a i tych było sporo. Zero Świerzego powietrza. Ta niewesołą sytuacje ratuje nasz kapral. Miał buteleczkę.
Łazimy po kanałach i łazimy. Patrze…czuje świeższe powietrze.
No to idziemy.
To było to miejsce gdzie ścieki wypływają z miasta. No wiecie jak tam jest.
Jak wypadają w ten dołek na około Middenheim.
Mówisz fosę?
Może i fosę.
Popiłem, taplałem się w gównie w tych ściekach. Biegniemy do tego powietrza. Kraty wyłamane, ale kto by się tam tym przejmował.
Zachłysnąłem się powietrzem, we łbie mi się zakręciło, potknąłem się, obsunąłem jakiś kamyczek…
Ten poleciał w dół, obsuną inny kamyczek, ten następny i następny, coraz większe.
Mała lawina. Myślę sobie ze już po nas. Ze powiesza nas za to.
Okazało się, ze na dole, w tych krzakach i moczarach pod miastem, jakieś ciołki z chaosu skitrali swojego smoka, który za parte dni w czasie pełni miał zaatakować miasto.
Te kamyczki przygniotły mu łeb…zmiażdżyły właściwie. Opiekunów tego smoczka tez.
Ile miał?
Nie wiem…widzisz tego konia?
To jak….sporo koni.
I co? I Vimes uratował miasto przed niebezpieczeństwem, zabił smoka, zabił kultystów chaosu, odnalazł błąd w zabezpieczeniach kanałów, wykrył spisek itd.
Awansowali mnie na sierżanta. Dali order.
A ja chciałem spokoju…
Mam mówić dalej?
Post został pochwalony 0 razy
|
|