Autor Wiadomość
Ilmare
PostWysłany: Śro 3:18, 22 Lis 2006    Temat postu: Świece i Ludzie bez twarzy.

Dzień jak zwykle rozpoczoł się w karczmie, jak zwykle wszyscy siedzieli przy kuflach i jak zwykle nikt nic nie wiedział. No może tylko tyle, że odzyskaliśmy 2500 świec i teraz coś trzeba z nimi zrobić. Tak więc Qintus (barman z „Białego Jastrzębia”) zorganizował nam wóz i konie, którym to udaliśmy się do zamku księcia elektora.
Przed bramą kolejny raz to samo, czyli „kto wy? Po co? Do kogo? Dlaczego?”. Wybuchła kłótnia a raczej przepychanka słowna między Jarkanem a wartownikami (coś ten Jarkan ostatnio nadpobudliwy) i pewnie trwałaby nieskończenie długo gdyby nie to, że nagle padła odpowiedź na pytanie co wieziemy. Wartownik zrozumiał, że to ważna sprawa a ja widząc to już szykowałam się do przekroczenia bramy gdy nagle Jarkan z wartownikiem rozpoczęli kolejną nieistotną dyskusję, trzeba było to przerwać i tak też zrobiłam. Jak tu w zwyczaju bywa poproszono nas o przejście do poczekalni na dźwięk tego słowa w Jarkanie znów wzburzyła się krew co miało taki sam skutek jak przy bramie czyli nerwowa rozmowa o niczym. Podczas gdy mój plutonowy obrzucał jegomościa obelgami najróżniejszego typu ja spokojnie i po cichu szepnęłam temuż jegomościowi aby postarał się szybko załatwić wszystko bo sprawa nasza jest naprawdę pilna. Jegomość poprzytakiwał jeszcze chwilę plutonowemu i zniknął. Po krótkiej-ku wielkiemu zaskoczeniu Jarkana-chwili zostaliśmy poproszeni do gabinetu Samuela. Tam wyjaśniliśmy wszystko co dotyczyło świec a plutonowy postanowił się także wyżalić na problemy związane z dostaniem się do zamku. Niestety wyżalanie nagle zmieniło się w ton, który nie spodobał się Samuelowi i musiałam być świadkiem kolejnej bezsensownej kłótni, i znów to ja musiałam to zakończyć inaczej spędzilibyśmy tam pewnie ze dwa dni więcej. Samuel trochę się uspokoił i zlecił nam przejęcie sprawy morderstw od niejakiego Samuela Vimesa-kapitana straży. Przyjęliśmy rozkazy i ruszyliśmy z powrotem do karczmy. Po drodze była chwila spokoju wiec myślałam trochę nad tematem świec i przypomniało mi się, że jedynym tropem był mężczyzna, którego śledzenie zleciłam Alanowi, z którym poszedł Salaj, zapytałam więc Alana co z tą sprawą a to co usłyszałam zcięło mnie z nóg. Otóż śledzili typa do czasu gdy nie wszedł do jakiejś karczmy, tam trop się urwał…urwał się bo nie weszli za nim a nie weszli ponieważ obawiali się homoseksualistów tam przebywających…Nie wierzyłam!!! Jedyny ślad zaprzepaszczony bo dorośli faceci ze służb specjalnych boją się gejów!!!
Wysłałam Alana i Jarkana jeszcze raz a sama udałam się do straży w poszukiwaniu Vimesa.
W straży dostałam informacje, że kapitan jest gdzieś w karczmie, od tygodnia tam jest, będzie jak wróci a raczej jak go dowleką a kiedy to nastąpi nikt niestety nie wiedział. Stwierdziłam, że sama odnajdę kapitana i poszłam wprost do wskazanej mi karczmy.
Budynek nie wyglądał ciekawie z zewnątrz a to co było w środku było dwa razy gorsze!
Tak skołował mnie widok tego co tam się działo, że ustawiłam się dokładnie na wprost lecącego „purpurowego pawia” no cóż…z wrodzoną zręcznością po prostu go złapałam, a raczej przyjęłam na siebie. Takie zdarzenia trzeba mieć na uwadze wchodząc do tego typu miejsc więc zamiast się złościć, popatrzyłam na swoją kurtkę pobłażliwie i postanowiłam coś z tym zrobić. Wody niestety karczma nie oferowała za to oferowała denaturat w postaci 1.denaturatu, 2.gorzałki lub 3.piwa. Nie wiedziałam niestety, że wszystkie te napitki są tak silnie żrące, co skończyło się wypaleniem niewielkiej plamy na mojej kurtce. Darowałam sobie więc czyszczenie ubioru i postanowiłam szukać Vimesa. Łatwo nie było ale udało się. Ja go za wsiarz i na ulicę, on natomiast w swoją stronę. Tu też poddałam się…nie będę tracić sił na dogadywanie się z zapijaczonym pijakiem:D Ruszyłam za nim-łatwiejsze wydawało się zgarnięcie go jak sam padnie. Po drodze zjawiło się dwóch niewydarzonych typów, bardzo pewnych siebie typów. Po tym jak jednego ręka wylądowała na chodniku obydwaj stali się bardzo nieśmiali, do tego stopnia, że uciekli. Dowlekłam Vimesa do Białego Jastrzębia, tam Alan i Jarkan zaczęli go przesłuchiwać, co nie było proste. Jarkan nie wytrzymał i wyszedł…gdyby tego nie zrobił to razem ze swoją porywczością pewnie by go zabili a to byłoby kiepskie zagranie. Po próbach wyciągnięcia informacji z Vimesa dowiedziałam się w końcu, że pracuje on (pracuje..dość dziwnie to brzmi jeśli chodzi o kapitana) nad sprawą 2 morderstw. 1 ofiara to prostytutka, znaleziona niedaleko magazynów, miała zdartą twarz, tak jakby skalp i odcięte palce-tu charakterystyczne było to, że palce musiały być odciętę skalpelem lub czymś takim z chirurgiczną dokładnością.
2 ofiara to mężczyzna, tak samo jak dziewczyna miał zdartą twarz a zamiast odciętych palców, miał wyprute wnętrzności.
Wiadomości niewiele ale może uda się wyciągnąć coś więcej, jak Vimes wytrzeźwieje, o ile to możliwe…?





Jak zwykle MG musi wtrącić coś od siebie:
Na sesje najpierw przyszedł Villu. Jak go zobaczyłem w drzwiach to nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać. Pijany jak belka. Mała belka, bo mało pijany, ale jednak pijany. Język się plątał, ledwo stał. Zaczęliśmy cos tam pogrywać, nic prawie się nie udało. Wiec gadaliśmy sobie. Nagle nastało spięcie. Masa iskier z gniazdka. Trzeba coś z tym zrobić. Zawołałem ojca, pomerdał trochę w gniazdku i zrobił. W jego obecności Villu od razu wytrzeźwiał. Wtedy przyszła Ilmare.

Villu, jak już mówiłem (tyczy się to wszystkich) nie przychodźcie na sesje pijani. Ja rozumiem ze możecie się napic, ale nie do tego stopnia. Co innego wyjść z sesji pijanym.
Do tego nie będę się czepiał.

Sesja była taka sobie. Najbardziej sknociłem niestety ja. Jakoś nie potrawiłem się ostro wczuć.
Całe szczęście jakoś poszło.
Jeśli tyczy się graczy to najgorzej na tej sesji grał niestety Villu. Kiepściutko. Może to było spowodowane Twoim stanem. Nie możesz się kłócić z wartownikami i ze starszymi stopniem. Niczego tym nie wskórasz, a możesz pogorszyć sytuacje nie tylko swoją, ale i całej drużyny.
Ilmare grała całkiem nieźle. Wyrabiasz się powoli. Wczułaś się, nie kłóciłaś bez sensu, starałaś się zapanować nad drużyną i ogólnie całą sytuacją.
Napisałaś fajny opis (ten) i dobrze grałaś, dlatego postanowiłem nagrodzić Cię małym bonusem. Ale musisz o nim pamiętać, bo ja mogę zapomnieć, wiec przypomnij mi na następnej sesji.

Jest jeszcze sprawa Alana. Ten biedaczek zaczyna powoli się zmieniać, albo coś knuje. Mianowicie przestał pic alkohol w takiej ilości jak kiedyś, a w zamian popija mleczko i herbatkę.

Co do opłat.
Musicie zapłacić Qintusowi 5zk za te 2-3 dni które spędziliście w karczmie. Dlaczego tak drogo?
Otóż nieźle jedliście, piliście oraz zamawialiście bardzo, bardzo drogą MELISE.


Nie wiem czy nie powinnam zakupić meliski w ilości hurtowej, znacznie ułatwiłoby mi to dowodzenie TĄ pocieszną gromadką...

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group