Autor Wiadomość
Valgaf
PostWysłany: Wto 22:01, 07 Lis 2006    Temat postu:

hehe ja jestem teraz tylko na chwile na kompie, a laptopa juz nie mam bo jest w pracy ;/
Valgaf
PostWysłany: Wto 22:01, 07 Lis 2006    Temat postu:

hehe ja jestem teraz tylko na chwile na kompie, a laptopa juz nie mam bo jest w pracy ;/
Anton
PostWysłany: Wto 21:57, 07 Lis 2006    Temat postu:

Esther nie dostepu do internetu a Alan był zbyt pijany zebyc cos pamiecac.
Wiec ten opis i nastepna sesja zalerzy od Magneto (wiem wiem mały szantarzyk, ale chyba nikt nie bedzia miał mi tego zazłe? ;P)
Valgaf
PostWysłany: Wto 21:51, 07 Lis 2006    Temat postu:

Jeszcze Alan i Esther byli z nami
Anton
PostWysłany: Wto 17:23, 07 Lis 2006    Temat postu:

To jeszcze nie wszystko. Po tym jak wyszedł Villu jeszcze troche gralismy. Ale to czy sie o tym dowiecie czy nie zalerzy od Magneto czy bedzie chciał was poinformowac o tym co sie działo.
MAgneto, napisz reszcie dróżyny co sie działo, po tym jak Jarkan opuscił nasza piekna i madra i wspaniała drużyne.
Villu
PostWysłany: Wto 17:03, 07 Lis 2006    Temat postu: Świece ciąg dalszy...

[...] Izaak stał niedaleko leżącego człowieka. - Może twoi ludzie go przesłuchają? - rzucił do Esther. Bez rozkazu Jarkan i Valcor podeszli do pół przytomnego ze strachu człowieka, który właśnie patrzył na nich przerażonymi oczyma.
- A więc co nam powiesz? - Powiedział mag zbliżając się do człeka.
- J-ja Ja jestem nie winny! - Ciepła, gęsta krew ochlapała buty Jarkanowi. Kilka zębów zaterkotało na bruku. Ciężki czerwony ślad odcisnął się na twarzy ochroniarza po ciosie ręką ze złota.
- Dalej nic nie wiesz? - zapytał przybliżając twarz do ucha człeka mały Tileańczyk.
- J.. Jaaa... Jaa jestem nie winny nic nie wiem - seplenił trzymając się za twarz oburącz. Koleiny cios tym razem z czarnego okutego buta Tileańczyka rzucił w tył głowę ochroniarza.
- Lepiej mów, co się stało ze świecami? - z niezwykłym spokojem znów zapytał poł-elf.
- N-ni-nie wiem ja nic nie wiem jestem nie... - nie dokończył koleiny potężny cios wyrwał mu głowę do tyłu. Jucha ochlapała soczyście bruk. Krople krwi rozmazywały się w wodnych kałużach
Teraz to już mnie powoli wkurwia - Tileańczyk złapał ochroniarza za głowie i począł nią tłuc o bruk jednocześnie przygniatając kolanem plecy między łopatkami, a po każdym uderzeniu zadawał to samo pytanie "będziesz gadał?". I to nie poskutkowało.
- Twardy jest - przyznał pół-elf. - Zostaw go na chwile, weź rzuć go pod ścianę. Tileańczyk zaciągnął na wpół bezwładne ciało człowieka pod ścianę karczmy. Przykucnął i uderzył pięścią centymetr od głowy ochroniarza.
- Gadaj bo zabije jak psa! - warknął.
- Powiem wszystko, wszystko, tylko dajcie mi się czegoś napić.. - seplenił plując krwią.
- Alan skocz po piwo. No od razu lepiej co się stało ze świecami? - zapytał mag.
- Dopiero jak się napije! - zająknął się jakby z wahaniem. Niestety Tileańczyk się nie zawahał, kolejne kopnięcie w twarz pozbawiło go już resztek zębów.
- Nfic nle fiem - wybełkotał, tracąc przytomność.
- No i pięknie - po marudził pół-elf, przytapiając ochroniarza w kałuży by odzyskał przytomność. Po chwili człek zaczął machać rękoma.
- Fszystko powiem Fszystko! - począł krzyczeć panicznie.
- Mów o świecach co się z nimi stało -
- Tego nie fiem! Mófiłem! - pól-elf wyciągnął sztylet i wbił go w udo człeka. Oczy zaszły mu łzami. - No nic Jarkan idź po sól czy nawet spirytus. Nie chce gadać to będzie cierpiał - Tileańczyk wstał i wbiegł do karczmy mijając w drzwiach Alana z tacą na której stało kilka kufli piwa. [...]
No dalej nie napisze ogólnie wyśpiewał wszystko bez soli, ale stracił przytomność jak wlałem mu spirytusu w tą ranę. Wybaczcie, że może trochę zdarzenia pomieszałem, ale w trakcie pisania mi się kolejność przypominała. Ogólnie dowiedzieliśmy się, że świece zabrały jakieś 3 wozy ludzi mogło być 12 nie więcej. Podczas szarpaniny zabili współpracownika tego ochroniarza no cóż bywa. Później zanieśliśmy go na górę do pokoju bez okna wraz z Valcorem opatrzyliśmy go przypalając rany itd. A później ruszyłem razem z Magiem do karczmy "Oko Maana" gdzie mieliśmy zostawić wiadomość dla tego co chciał nam opchnąć te lewe świece. Później tułaliśmy się po karczmach prowadzani przez strażników. Podpaliliśmy jedną z nich bo łóżko skakało dosłownie taka była dobra karczma. Z jednej uciekliśmy bo niziołek karczmarz był pedałem. A w jeszcze innej przywitał nas fioletowy paw... Ogółem w Marrienburgu lepsze karczmy były. Po drodze do naszej starej karczmy. Postanowiliśmy się włamać do jubilera. Niestety parszywy krasnolud miał za dobre zabezpieczenia a Anton zrobił nam na złość i się nie udało. No nic zatem wróciliśmy do karczmy po drodze udało się nam spotkać Alana i Salaja. Którzy również wyszli na spacer. Jak się później okazało Alan zabił naszego ochroniarza nożem... No nic bywa i tak nie?. Po powrocie graliśmy w karty nieźle się obłowiłem w pokera. Później nadszedł czas pożegnań itd. Dostaliśmy kilka prezentów. Valcor kamyczek warty 300zk mniej więcej oczywiście a Esther warty około 2500zk. No a ja dostałem stary pierścień magiczny. Dzięki któremu można rzucać czary nie będąc magiem. Ciekawa rzecz. Oprócz tego dowiedziałem się o swojej rodzinie sporo, że moim ojcem był Swarthor a matka to Dilisandra. Ogólnie sweet rodzinka... Izaak i Kajon wzięli konie od Esther i Shalaia i ruszyli w dalszą drogę...

Ogólnie sesja była ciekawa na samym początku i na końcu =] środek troche nudny był, ale ogólnie fajnie mi się grało

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group