Forum Prywatne forum WFRP Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Świat Mroku-II Wojna Światowa
----------------
Początek
Historia ze strony III Rzeszy
Postaci
Nowe umiejętnosci
Ogólne informacje
Warhammer
----------------
Stary Świat
Mechanika
Sesje
Postaci
Skargi i zarzalenia
Opowiadania
Stary Świat
----------------
Imperium
Wrogowie/Przeciwnicy
Opisy Sesji
----------------
Kampania Ostlant:Siły Specjalne
Droga Sigmara
Trzecia fala
Kampania na kilka chwil.
Kurganie
Ścieżki Przeklętych
Zew Cthulhu
----------------
Rozpoczęcie
Ogólne
----------------
Ogólne
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Anton
Wysłany: Nie 15:42, 13 Maj 2007
Temat postu:
W sumie to "wyższa rasa" Jakis rasistowski odłam Elfów. W sumie opowiadanie niezłe.
Villu
Wysłany: Sob 23:21, 12 Maj 2007
Temat postu:
Te elfy tutaj, to mały odłam tych którym znudziło się tolerowanie ludzi. Niestety było ich za mało i szybko się wykrwawiły...
Anton
Wysłany: Sob 18:25, 12 Maj 2007
Temat postu:
Ok.Piekielni ludzie. To to musiało byc jakis czas temu bo teraz zyja w miare spokojnie. Ciekaw jestem co doprowadziło do rozejmu pomiędzy dwoma nacjami.
Villu
Wysłany: Sob 13:13, 12 Maj 2007
Temat postu:
Tak wyszło, wena twórcza, bunt elfów, bo zaczeli im karczować lasy =]]
Anton
Wysłany: Pią 20:42, 11 Maj 2007
Temat postu:
Całkiem niezłe. Tylko dlaczego Imperialiści walczyli z Elfami?
Villu
Wysłany: Pią 19:18, 11 Maj 2007
Temat postu: Cisza nocy...
Małe dopalające się ognisko, rozpalone w płytkim dołku z suchego drwa, uspokajająco strzelało w ciszy nocy, zwinne płomyki tańczyły niczym żywe, skacząc. Regularny pomruk śpiących żołnierzy, szept wiatru. Roztaczająca się ciemność dookoła obozowiska. Niewysoki człowiek o łagodnych rysach twarzy i ciemnych krzaczastych brwiach siedział na skraju okręgu światła jakie dawało ognisko, skrobiąc nożem kawałek drwa. Obnażony miecz leżał niedaleko ręki gotowy do użycia. Niech to już się skończy, niech każdy już wróci do domów... do rodzin... Niech ta wojna się skończy... Przeklęte elfy!... Po co Wspaniały Imperator... Ahh... Szkoda gadać... Kawałek drewna z każdą upływającą chwilą zmieniał wygląd. Głowa, oczy, długie włosy, szyja... Ill... jak ja za tobą tęsknie... To była ostatnia myśl człowieka.
Cichy szelest, ruch krzaków pod drzewem, zwrócił jego uwagę. Wołać po pomoc? A jeśli nikogo tam nie ma? Jeśli to zwierz? Zrobię z siebie głupca... Wyjdę na przewrażliwionego starca... Wstał zacisnął dłoń na rękojeści miecza, aż posiniały kłykcie, ruszył bezszelestnie w stronę zarośli. Sekundy wydawały się godzinami. Krople potu poczęły płynąc po skroniach. Zmierzał powoli w stronę krzaków, nagle kantem oka zauważył błyśnięcie. Promienie księżyca odbiły się od polerowanej stali. Człowiek zamarł w bezruchu. Zaa... zaaa ... zaaatakowali nas... Przełknął ślinę i zerwał się do biegu krzycząc jak opętany.
- Zaatakowali nas! Wstawać ata... – nie dokończył, miecz zakreślił półkole, dłoń poluzowała chwyt, a rękojeść wyślizgnęła się. Ostrze gładko weszło w mech pod stopami człeka. Grot strzały wystawał mu prosto z mostka. Człowiek spojrzał na niego zszokowany. Chwycił się oburącz za klatkę piersiową, upadł na kolana. Cale życie śmignęło mu przed oczami, walki stoczone w polu, wykonane rozkazy, każda zabita istota, rodzina, narodziny syna... Żona... Cienka strużka krwi wypłynęła z ust. Żołnierze zerwali się z posłań chwytając za broń gotowi do walki. W pół biegu mijali klęczącego przyjaciela nie zwracając na niego uwagi. Świst, kilka kolejnych strzał śmignęło z krzaków i gałęzi drzew, z niewiarygodną precyzją sięgając celów. Do wtóru uderzających ciał o wilgotny mech dołączył także i wcześniej postrzelony wartownik. Zdezorientowani żołnierze padali jak muchy. Niewidzialny przeciwnik siał spustoszenie w szeregach. – zbić się w kupę i zasłonić tarczami! – krzyczał setnik – ruszać się bo wybiją jak psy, żółwia patałachy, żółwia kurwa jego mać!, formować! -. Legioniści czym prędzej posłuchali rozkazu. Po chwili na środku obozu powstał żółw z ciężkich pawęży. Ostrzał ustał. Z lasu wyskoczyło kilka wysokich postaci. Szczupłe, zwinne i koszmarnie szybkie stworzenia wprost tańczyły z mieczami w rękach. Wspaniałe tatuaże jakby żywe węże ruszały się po ciałach elfów hipnotyzując. Zdezorientowani tym widokiem ludzie, zapomnieli o formacji. Odsłaniając się, stali tępo patrząc na przeciwnika. Dzieląca ich odległość malała w zastraszającym tempie. Po chwili pierwszym błyskom mieczy elfów zawtórowały grzmotnięcia blach o ziemie. Imperialiści ocknęli się i przystąpili do walki. Żaden człowiek nie był na tyle szybki i zwinny by uchylić się przed cięciem przeciwnika. Rośli topornicy nie dawali za wygraną powalili pięciu wysokich elfów, nim ostatecznie pożegnali się z życiem. Wysoki barczysty setnik, z zamkniętą przyłbicą hełmu ozdobionego długim czerwonym piórem, klął na otaczających go czterech przeciwników, zasłaniając się i kontrując rapierem. Powalił jednego przeciwnika, krótkim cięciem w tętnice szyjną, drugiego tnąc sztychem płasko w oczy. Trzeciego już nie powstrzymał, elf ciął nisko w nogi, wyszedł półobrotem po ostrzu setnika i ciął przez plecy człeka. Cichy stłumiony przez hełm krzyk, dzwoniące uderzenie kolczugi o ziemie. Ciała imperialistów słały pole obozowiska gęsto. Więcej jak dwudziestu nawet nie zdążyło podnieść miecza do walki, około trzydziestu padło po chwili oporu... Nie minęło więcej jak dziesięciu minut gdy ludzie poczęli rzucać się do ucieczki puszczając w desperacji, broń na ziemie. Jedynie niski, człowiek odziany w brązowy habit, klęczał pośrodku obozu, jego wychudzone dłonie układały się w znak Sigmara. Klęczał, sam, jeden tylko on nie uciekł, cicho szeptał modlitwy do swego Boga. Elfy otoczyły go półkolem, ostatnią ofiarą miał być wysłannik Boga Imperium. W blasku księżyca, zimne jak kamień nie wyrażające żadnych uczuć, tak nieludzkie twarze objawiały się kapłanowi jako ostatnie twarze widziane w jego życiu... Zwiastujące rychłą śmierć... Księżyc zaszedł dziwnie purpurowym blaskiem, ciche bębny i śpiewy elfie rozległy się, płosząc ptaki...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
BBTech Template by © 2003-04
MDesign
Regulamin